czwartek, 28 czerwca 2012

Ciężko na sercu

Smutny dzień. Za dużo myślenia, kalkulacji, refleksji. Ostatnio napisałam do pewnej dziewczyny, która wybiera się do Santiago, miała iść przełom lipca i sierpnia, co pasowałoby mi, ale odpisała mi, ze zmieniła plany i wyrusza już 3 lipca z czterema osobami ( taka ilość osób na pewno byłaby zadowalająca dla moich rodziców..). I w sumie podjęłabym spontaniczną decyzję, myślę, że rodzice nawet zaakceptowaliby to, gdyby nie dwa aspekty. Po pierwsze sprawa ze studiami, gdybym się gdzieś dostała musiałabym zanieść papiery, a trudno byłoby będąc w Hiszpanii. Ale myślę, że to nie byłby taki wielki problem, osoba trzecia, w tym wypadku moja siostra na pewno zrobiłaby to. Drugi aspekt jest gorszy dla mnie, a mianowicie zupełne nieprzygotowanie fizyczne i takie nieogarnięcie : musiałabym szybko jechać do jakiegoś sklepu sportowego, skompletować najważniejsze rzeczy i byłoby to trochę na wariackich papierach. W sumie to też jest wykonalne, tylko trochę stresujące. Już się pogubiłam. Z jednej strony wiem, że to jest wyjątkowa droga i nie warto na siłę, jak najszybciej, trzeba trochę przygotowań. Ale z drugiej strony jak sobie myślę, że mogłabym być już na szlaku moich marzeń, a nie będę chce mi się zwyczajnie płakać! Szkoda, że nie ma koło mnie osoby, która zwyczajnie wsparłaby mnie, doradziła. Wystarczyłoby gdyby ktoś mi powiedział :
" To tylko pewne trudności, wszystko dałoby się rozwiązać. Idź, bo masz świetną okazję!". Ale tak niestety nie jest i nie ma nikogo kto by tak mógł powiedzieć..

A może jeszcze nie zasługuje na to, żeby TAM być..

Miało nie być tu smutno, ale jest. W sumie i tak nikt nie czyta, to tylko takie moje myśli.

Napisały jeszcze dwie dziewczyny, może nie skończy się na wymienieniu dwóch wiadomości..

Do tego dziś nie odbył się pilates, więc sama muszę wymyślić jakieś ćwiczenia, na które w sumie psychicznie nie mam siły.
Jutro trzeba nadrobić, zapowiada się długa, refleksyjna trasa w nieznane..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz