niedziela, 3 czerwca 2012

Olkusz-Lgota

Zmobilizowałam się mimo pogody! Dziś nie prowadziły mnie muszelki, ale mapa. Właściwie nie była potrzebna, bo to bardzo prosta droga. Już w Żuradzie zaczęło padać, ale deszcz nie popsuł mojego planu ani nie sprawił, że straciłam ochotę na dłuższy spacer. Właściwie droga nie jest urozmaicona, bo idzie się poboczem wzdłuż jezdni, co w sumie nie jest przyjemne, kiedy taka ciężarówka jedzie. Za Żuradą jest ciekawiej, bo zamiast wąskim poboczem można wejść do lasu. Przyjemny zapach unosi się w lesie podczas deszczu. Ale poza tym trochę nie wygodnie idzie się w adidasach po mokrym piachu. Ale droga do Lgoty była naprawdę w porządku, tylko ja, mój plecak i mp3, a i zapomniałabym o panu kierowcy autobusu, jadącego do Lgoty, który zatrzymał się, nie zważając na samochody jadące za nim i chyba szkoda mu się zrobiło mnie i chciał mnie przygarnąć do autobusu, choć przystanku tam na pewno nie było, ale ja się tylko uśmiechnęłam i dalej maszerowałam :) Tak dobrze mi się szło, że w Lgocie byłam po 1h 10min, więc myślę, że całkiem nieźle, bo według zumi trzeba iść 30 min dłużej. Droga powrotna, hm, była po prostu inna! Pierwszy raz spotkałam się z tak wąskim poboczem, tak, tak, lasem można, ale ten las po drugiej stronie już nie jest taki przyjemny. Zamiast normalnej ścieżki było dużo krzaków, roślinek i POKRZYW. Jeszcze nigdy nie miałam tak długiej i dużej styczności z pokrzywami jak dziś. Ale cóż, będę zdrowa, nie będę mieć reumatyzmu, więc spoko! Jakim cudem w tej części lasu było tak mało ścieżki, a tak dużo pokrzyw nie wiem do teraz, owszem głębiej coś tam było, ale wolałam się nie gubić. Więc droga powrotna sprawiła, ze miałam mokre spodnie i buty, ale nie obraziłam się, no bo to jakaś przygoda zawsze ;) Więc jeśli ktoś chcę odwiedzić las koło Lgoty to polecam stronę lewą, nie prawą! Potem, żeby nie było za lekko skręciłam na Witeradów i tam troszkę się przeszłam. Mimo deszczu, pokrzyw jestem na prawdę zadowolona z siebie, że się zmobilizowałam, że miałam nawet dobre tempo i cieszę się, bo przeszłam dziś około 14-15 km (według mego tatka i zumi- któremu do końca jeszcze nie ufam). Więc jak na razie jest ok, teraz tylko muszę zwiększać dystansy i odwiedzać dalsze miejsca. A poruszając temat kilometrów to ostatnio szukałam w internecie sportowych zegarków, które obliczałyby mi ile już km zrobiłam. I trochę się zdziwiłam. Ja wiem, że to sportowe, że takie z bajerami, ale żeby najtańszy kosztował 600zł. Jestem przyszłą studentką, więc tak 600 zł to dla mnie dużo kasy jak na zegarek. Ale jakby ktoś miał na zbyciu takie pieniążki to bardzo chętnie przyjmę w prezencie taki zegarek :)

A jeszcze co do dzisiejszego treningu to zrobiłam tylko dwa zdjęcia, niestety telefonem. Pierwsze przedstawia tablicę, która poinformowała mnie o dotarciu do celu, a drugie jest na prawdę ładne, bo przedstawia pięknego maka. Więc ciekawsze zdjęcia opublikuję jak będę w ciekawszych miejscach ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz