wtorek, 18 września 2012

Dzień 9

Redondela-Pontenvedra-Teo
Droga już trochę cięższa, ale przyjemna, wśród lasów, pól, a momentami czułam się jakbym była w Tatrach, bo było lekko pod górkę i po kamieniach. Ale przecież ja kocham Tatry, więc jest mi dobrze :) W sumie wole iść pod górkę niż z górki, bo mniej bolą palce u nóg. Niestety coraz bardziej odczuwa się przebyte kilometry, ale cieszy mnie moja wytrwałość. Po przebyciu leśno-górskiej trasy postanawiam sobie zrobić postój w przydrożnym lesie. Dobrze, że tak postanowiłam, bo za chwilę jestem uradowana, bo obok mnie przejeżdża pan na koniu! Matko jak to bajecznie wyglądało, pan jak prawdziwy kowboj, z kapeluszem na głowie jadący w LESIE na koniu, coś wspaniałego :) Właściwie dzień jest spokojny i upływa na wędrówce, rozkoszowaniu się okolicą. Dziś poznaje Hiszpankę-Katrin i jej przyjaciółkę -Mercedes. Panie nie w moim przedziale wiekowym (ok.35), ale rozmawia mi się z nimi na prawdę bardzo dobrze :) W tym miejscu coraz bardziej odczuwam, że jestem bardzo blisko św. Jakuba i cieszę się ogromnie, a z drugiej strony nie wyobrażam sobie powrotu. W ciągu tych paru dni przyzwyczaiłam się do pogody, do poznanych ludzi, bolących nóg, pięknych widoków i ciągłego wędrowania. Zastanawiam się jak to jest, że każdy kto jest na szlaku świętego Jakuba zawsze chce tam wrócić. Niestety zapominam zrobić notatki po przyjściu do schroniska, więc dzień może wydawać się krótki i nieciekawy, ale wbrew pozorom był zupełnie inny, bardzo długi i bardzo przyjemny!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz