sobota, 22 września 2012

Dzień 10

Teo-Santiago de Compostela
Jedna z najprzyjemniejszych dróg dla moich nóg i ducha. Idealna na ostatni dzień wędrówki i trochę refleksji. Nawet nie wiem jak i kiedy, ale nagle stoję obok drogowskazu z napisem "Santiago de Compostela", w co przez chwilę nie mogę uwierzyć i pytam napotkanej pani czy to naprawdę już tu. Jeszcze tylko doczłapanie się do katedry, a im bliżej katedry chce mi się bardziej płakać.. Nie do opisania są uczucia towarzyszące Ci, kiedy zdajesz sobie sprawę, ze właśnie stoisz w miejscu, o którym marzyło się pół roku, jak nie więcej! Nie mogę uwierzyć, że to już koniec mojej wędrówki, mojej Drogi, przygody, pielgrzymki, mojej zmiany, mojego marzenia. Nie dochodzi jeszcze do mnie, że następnego dnia, będę musiała jechać na lotnisko, wsiąść do samolotu, przelecieć pół Europy i wrócić do szarej rzeczywistości, choć wiem, że dzięki tej DRODZE, już nie będzie to szara rzeczywistość. Dochodzę do katedry i jej ogrom mnie przytłacza, ale w pozytywnym sensie. Uśmiech nie schodzi mi z twarzy, a serce mocniej bije. Wchodzę do środka i piękno które dostrzegam jest tak majestatyczne, tak niesamowite, że zatapiam się w nim. Mogę się pomodlić w ciszy, złożyć moje intencje św. Jakubowi, nie spieszę się, choć jutro też tu będę na specjalnej mszy dla pielgrzymów, która jest o godzinie 12. Obchodzę dookoła to arcydzieło architektury kilkakrotnie, żeby zapamiętać szczegóły, żebym nie zapomniała tego widoku, który pieści moje oczy.Ale wiem, ze nie widzę go po raz ostatni, bo jestem przekonana o moim powrocie w to miejsce! Chyba poznałam co to szczęście, pierwszy raz w życiu tak właśnie się czuję - szczęśliwa (no oprócz momentu, kiedy latam). Dziękuję św. Jakubowi, że z jego pomocą dałam radę i teraz modlę się w miejscu jego spoczynku, a następnie powoli kieruje się w stronę alberque. No, ale w tym miejscu muszę wyznać, że jedyne co mnie zniechęciło to skomercjalizowanie tego miejsca. Bardzo dużo ludzi, którzy nie szanują drugiego człowieka, dziewczyny w mini, byle wejść do katedry i zrobić sobie zdjęcie, a potem wyjść bez żadnego znaku krzyża czy odrobiny szacunku. Trochę popsuli oni klimat, ale i tak kocham to miejsce! :)

1 komentarz: