środa, 1 sierpnia 2012

Dzień 2

W końcu jestem w Porto i mojej Portugalii, którą zawsze chciałam odwiedzić. I spełniło się- jestem tutaj!  Z powodu zmęczenia jeszcze do końca nie wierzę w to, ale mimo to już serce bije mocniej na każdy widok, szczegół, cokolwiek..Kupujemy bilet na metro na 24h, bo chcemy wszystko dokładnie zobaczyć . Na początku trudno się rozeznać, ciągle jakieś nieznane nam nazwy ulic. Ale dajemy radę :) Na samym początku trochę ciężko rozkoszować się, bo towarzyszy nam upał, a my zmęczone chodzimy po mieście z bagażami, całe spocone, ale to przed niczym nas nie powstrzymuje, jest cudownie! Chcąc zostawić bagaż w jakiejś skrytce i na spokojnie zwiedzać, spotykamy już w Porto dobrego człowieka, który zaprowadza nas do zaprzyjaźnionej kawiarenki i tam możemy zostawić nasze rzeczy. Trochę czujemy się jak sierotki marysie, ale i tak uważam, że to miłe, że ludzie są tak bezinteresowni. Na początku udajemy się do Palácio de Cristal, okrążamy go i jesteśmy oniemiałe z zachwytu. Takiego widoku jak ten, który się tam rozprzestrzenia- na rzekę Douro, domy po drugiej stronie brzegu i most Luisa w życiu nie widziałam! Mogłabym tam zostać na zawsze. Już jestem zakochana w Porto i z każdą minutą moja miłość do tego miejsca rośnie.Jest tu tyle do zobaczenia, że nie sposób obejrzeć to w jeden dzień, więc zmieniamy plany i postanawiamy zostać jeszcze jeden dzień w Porto. Potem zwiedzamy inne części miasta, jest tu tak piękna architektura, dużo fontann, pomników, a ludzie przemili, każdy z uśmiechem na twarzy. Jeszcze nie widziałam miasta z takim klimatem! Wrocław przy tym to pikuś.Ale już popołudniu tak źle się czujemy w swoim ciele, że postanawiamy na początku znaleźć nocleg, co trochę psuje plany, bo miałyśmy spać na plaży, ale spokojnie, nadrobimy to na trasie. Na prawdę cieszę się, że właśnie z Porto wyruszamy. Wspaniałe miejsce i już wiem, jestem pewna na sto procent - wrócę tu! A jutro kolejna porcja Porto, a pojutrze już nie ma leniuchowania i w końcu idziemy za muszelkami i żółtymi strzałkami! A uśmiech z twarzy nie schodzi! :)

1 komentarz:

  1. Wróciłem do starego komputera i zaczynam czytać Twoje posty z camino. Interesujące jak zwykle. Może jutro napiszę więcej. Andrzej. Buen camino

    OdpowiedzUsuń