czwartek, 5 lipca 2012

Ojców. I spełnione marzenie!

A więc dziś dokończyłam mój nieskończony etap Pieskowa Skała- Ojców, ale dorzuciłam do tego Skałę, więc mały trening był :) Droga w porządku, choć pobocza, których właściwie nie ma to ciężki orzech do zgryzienia, w szczególności jak jedzie jakiś tir, następnym razem idę przez  las, szlakiem Orlich Gniazd, ale dziś nie chciałam się pogubić, więc trochę poszłam na łatwiznę. Ale i tak widoki urocze, lubię tamten region :) Wypróbowałam dziś moje nowe buty, są całkiem niezłe, dobrze sprawdzają się na kamienistej drodze.
A czemu mam nowe buty? Mogłoby się wydawać, że odpowiedź jest oczywista, bo np. stare sie rozleciały, bo chciałam mieć porządne itp. Lecz powód jest zupełnie inny, myślę, że nieprzewidywalny dla większości, mnie samej trudno w to uwierzyć. A odpowiedź kryje się w drugiej części tytułu posta..

Chwila napięcia, taramta - taki dźwięk jak robią w filmach, kiedy coś ma się stać niesamowitego..
Dobra, trochę świruję, ale zaraz zobaczycie dlaczego :)
Muszę napisać to dużymi literami, bo inaczej się nie da!

WYRUSZAM NA MOJE CAMINO 17 LIPCA 2012 ROKU, TRASĄ PORTUGALSKĄ I JESTEM  NAJSZCZĘŚLIWSZĄ OSOBĄ NA ŚWIECIE!

mam opowiedzieć od początku jak to się zaczęło? nawet jak nie to opowiem :)
A więc jakieś dwa tygodnie temu dałam ogłoszenie na forum Camino de Santiago, że poszukuję towarzystwa na Camino. Napisała do mnie dziewczyna o imieniu Milena. Również jak ja potrzebuję przebyć tą drogę, więc nawet nie wiem, kiedy okazało się, że jedziemy 17 lipca. Szukałyśmy tanich biletów i akurat były takie na 17 lipca, więc szybka, stanowcza decyzja: JEDZIEMY, tfu, LECIMY! A potem na nóżkach z Porto do samego grobu św. Jakuba! Wybrałyśmy trasę portugalską, bo nie jest zbyt długa i myślimy, że jak na pierwszy raz będzie dla nas idealna. W sumie dobrze, że tak wyszło. Owszem szlak francuski to byłoby wyzwanie, ale ja od paru lat chciałam jechać do Portugalii, więc tak jakby 2 w 1, będę w Portugalii, a co najważniejsze znajdę się na Drodze św. Jakuba!
Przepraszam, że tak to wszystko chaotycznie, ale od wczoraj, od kiedy mam bilety jestem tak podekscytowana, taka szczęśliwa, że już sama nie wiem co pisać. Oprócz tego, że jestem taka szczęśliwa, że spełni się moje marzenie jeszcze w to do końca nie wierzę!
Jutro jadę do Krakowa wyrobić sobie EKUZ - ubezpieczenie, muszę wydrukowac check-in, zakupy jakieś i tak to szybko zleci, że zaraz będę tu pisać o pakowaniu i pewnie będę panikować, u mnie to norma ;)

To jest coś niesamowitego, kiedy dwa marzenia spełniają się w ciągu 2 miesięcy!
Może trzecie też się spełni - tzn. studia, okaże się 10 lipca ;)
A potem już tylko jedno marzenie i moja lista marzeń będzie musiała zostać uzupełniona ;)
W ogóle nie rozumiem siebie, dlaczego jeszcze parę miesięcy temu byłam dziewczyną, ktora czeka aż przyjdzie wszystko do niej, a teraz działam, robię coś w kierunku moich marzeń i wszystko się spełnia, może nie bez przeszkód, ale to zawsze dodatkowe doświadczenie! Poza tym, kto powiedział, że będzie łątwo, a przeżycia i tak będą bezcenne, już niedługo się o tym przekonam :)

Przepraszam za ten natłok emocji, euforii, ale inaczej nie potrafię! Chyba tak ma po prostu człowiek szczęśliwy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz